Gdyby 7 lat temu, ktoś powiedział mi, że będziemy uczyć dzieci w domu, zapewne przewróciłabym oczami i ominęłabym tego ktosia szerokim łukiem. Jednak Pan Bóg miał inne zdanie w tym temacie. Dostaliśmy od Boga bardzo wyraźną informację, że takie rozwiązanie będzie najlepsze dla całej naszej rodziny i jesteśmy wdzięczni Bogu za Jego opiekę nad nami przez wszystkie te lata.

Czy obawialiśmy się, że nie podołamy temu zadaniu? Jasne.

Czy łatwo było załatwić formalności związane z edukacją domową? Nie.

Czy dzieci były zadowolone z takiego pomysłu? 
 Tak i to bardzo.

We wrześniu 2014 r., siadłam do naszego rodzinnego stołu z dwójką dzieci. Po prawej stronie usiadła szóstoklasistka a po lewej uczeń klasy 4 SP. W środku – czyli w moim brzuszku – przewracała się mała dziewczynka, która przyszła na świat w styczniu 2015 r.

Początki nigdy nie są łatwe. Cieszę się, że w tamtym czasie nasze zaufanie do Boga było bardzo żywe, bo rezygnowałam z nauczania domowego co najmniej 5 razy w tygodniu. Dobrze, że Bóg tak szybko nie rezygnuje z nas i dał nam swoją mądrość do pokonywania własnych (nie dzieci) słabości. Jeśli ktoś chce przejść przyspieszony kurs nauki cierpliwości, szkoła domowa jest do tego najlepszym pomysłem.

Kiedy zaczynaliśmy uczyć dzieci w domu w naszym kraju działało niewiele placówek wspomagających ten rodzaj edukacji. Dyrekcja placówki w której dotąd uczyły się nasze dzieci była bardzo zdziwiona naszą decyzją i po początkowych próbach współpracy, przepisaliśmy dzieci do szkoły, która specjalizuje się w edukacji domowej. Zostaliśmy w niej przez kolejne lata, aż do dzisiaj.

Obecnie wszelkie formalności związane z przeniesieniem dziecka do innej placówki edukacyjnej są załatwiane sprawnie i szybko. Jeden telefon, jeden mail, jeden list polecony. Obecnie nie jest również wymagana żadna opinia z Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej. Funkcjonuje coraz więcej szkół specjalizujących się w nauczaniu domowym.

Jaki był nasz główny powód, aby uczyć dzieci w domu? Mogłabym opisać wiele sensownych powodów tej decyzji. Jednym z nich jest to, że nasza rodzina przechodziła wtedy trudny czas i mając blisko siebie dzieci chcieliśmy odbudować nasze relacje rodzinne. Inny powód, był taki, że nasz syn, kiedy wracał ze szkoły prosił, żeby nic do niego nie mówić, bo go boli głowa od hałasu. Przykrywał głowę poduszką i zasypiał. Innym powodem była sytuacja, kiedy nasza starsza córka dostała od koleżanki z klasy (5 SP) karteczkę z adresem strony internetowej – kliknęła i zobaczyła to czego nie powinny oglądać żadne dziewczyny bez względu na wiek.

Było wiele powodów, które przemawiały za edukacją domową. Najważniejszym jednak powodem dla którego podjęliśmy tą decyzję, było pragnienie rodzinnego czytania Biblii o poranku. Tak bardzo chcieliśmy wszyscy razem odbudować to co przez lata zaniedbaliśmy, że rodzinne czytanie Biblii rano i wieczorem stało się dla naszej rodziny wspaniałym czasem. Zanim ruszyliśmy do naszych codziennych obowiązków, najpierw poznawaliśmy proste historie biblijne, a dzieci na bazie Słowa Bożego uczyły się czytać, opowiadać, zadawać pytania i logicznie myśleć. Po prostu zdecydowaliśmy się iść Za Nim czyli za jego Słowem.

W nauczaniu domowym trzeba wiedzieć dlaczego się to robi. Warto nawet to gdzieś zapisać, bo gdy przychodziły trudności i zniechęcenie, wzajemnie przypominaliśmy sobie jaki był cel domowej szkoły, co bardzo pomagało nam nie poddać się w zadaniu, które dał nam Bóg.

Dzisiaj, nasza najstarsza córka wyfrunęła już ze szkoły domowej. Studiuje na kierunku, o którym marzyła. Radzi sobie i zaskakuje nas swoją zaradnością. Gdy wraca z zajęć do domu, ledwo przekroczy próg domu, opowiada o wszystkim co dzieje się na studiach – najbardziej podoba jej się nauka języka arabskiego. W domu uczy się jeszcze nasz syn, który jest w III klasie LO oraz mała dziewczynka, która ma 6 lat i za rok zacznie naukę w systemie domowym – to ten bobas ze zdjęcia, który leży na stole :)